niedziela, 29 lipca 2012

   Od dawna przymierzałem się do kupna piły spalinowej,bo mam kominek a w kominku jak wiadomo pali się przecież drzewem.Od razu uprzedzam wszelkie domysły,piły będę używał tylko i wyłącznie do cięcia drzewa a nie do rozwiązywania konfliktów z sąsiadami.Do tego używam wideł.   W jednym ze sklepów internetowych upatrzyłem sobie pewien model i dokonałem stosownego zakupu.Jakież było moje zdziwienie gdy otworzyłem dość mocno sfatygowane opakowanie i zobaczyłem zawartość.Nie powiem , bo w środku znajdowało się to co deklarował sprzedawca z małym ale. Brakowało korka wlewu paliwa a korek od wlewu oleju był uszkodzony. Aż we mnie zawrzało. Jak to możliwe , przecież produkt miał być nowy a tym samym , siła rzeczy,  kompletny. Czułem jak podnosi mi się ciśnienie. Co za gargamel w ząbek czesany to pakował.I jeszcze jedna rzecz niezwykle istotna czyli paragon. Jest to bardzo ważny dokument świadczący o legalności pochodzenia towaru.
   Przeglądając dalej zawartość natknąłem się na instrukcje obsługi. I tutaj nastąpił gwałtowny wzrost adrenaliny niczym poziom wód w rzekach na wiosnę. W instrukcji  obsługi piły były podane zupełnie inne parametry niż na stronie internetowej. Ze złości sapałem jak lokomotywa. Szybko usiadłem do kompa i wysmażyłem stosownego maila. Ciekawy jestem co mi odpiszą.
   Przymierzam się do zmiany konta i muszę sprawdzić oferty banków w porównywarce
Get Adobe Flash player 1" />

wtorek, 24 lipca 2012

Ilekroć zabieram się do pisania posta,to najpierw z czystej ciekawości sprawdzam (trochę przesadziłem ,no może nie za każdym razem sprawdzam)ilość odwiedzin i ilość komentarzy.Brak komentarzy mnie nie dziwi bo pewnie nikomu się nie chce,aczkolwiek przydałby się jakiś budujący w stylu "ty branie co ty piszesz..." w celu podjęcia konstruktywnej polemiki.
Zaskoczyła mnie ilość odwiedzin a właściwie miejsca skąd pochodzą.Duża ilość była ze Stanów, z Niemiec, z Anglii.Natomiast co mnie trochę zaskoczyło to ,że mało aktywna była polska nacja.Może to wynika z faktu że Blogger jest witryną obcojęzyczną albo że Polacy żyją już nadchodzącą olimpiadą.O olimpiadzie piszę na innym moim blogu, ale na całkowicie polskojęzycznej witrynie i już całkowicie na poważnie.
Być może bardziej są zainteresowani sprawami ekonomicznymi,politycznymi czy też papciem dyrektorem.Nie wiem, dlaczego.Gdyby to była zima to rozumiem;druty ,włóczka moherowa, jakiś beret... Ale latem?! gdy jeszcze fatalna pogoda i do tego piwo coraz droższe?Nie pojęte.Chyba mnie nie lubią albo jest za dużo kanałów telewizyjnych.A ostatnio namnożyło się tego jak królików na wiosnę.Nie które nawet dosyć atrakcyjne.
Zwłaszcza jedna przypadła mi do gustu którą można sprawdzić tutaj.
Natomiast inna rzecz niemalże powaliła mnie z nóg.Tak wielkiego zainteresowana ze strony wschodnich sąsiadów się nie spodziewałem!Pobili wszystkie inne nacje na głowę i to razem wzięte!Za co oni mnie tak lubią?Wspólne zainteresowanie do wyciągu z żyta?
Rozważania na ten temat dokończę później bo właśnie słyszę subtelny głos mojej żony,niczym syreny okrętowej"jeszcze nie polazłeś do tego sklepu...?" a mały gremlin gryzie mnie w palca u nogi.

czwartek, 19 lipca 2012

Zabawa w bujanego.

Już dawno przymierzałem się do huśtawki dla mojej latorośli, nawet już poczyniłem pewne przygotowania materiałowe ,ale jak to zwykle bywa potrzeba gwałtownie się wzmogła.
Tak przynajmniej zasugerowała moja małżonka. Nie chcąc za bardzo wchodzić w dyskusje z ciałem nadrzędnym kulinarnie,postanowiłem kupić. Ja, będąc osobą raczej praktyczną zrobiłbym huśtawkę raz i porządnie z przeznaczeniem na długie lata, ale jak słusznie zauważyła moja małżonka,czasami zdarza jej się czymś mnie zaskoczyć, huśtawka mogłaby
być nie dostosowana wielkością do wzrostu mojej córki. Jak pomyślałem tak zrobiłem.
Kupiłem ,małą kolorową huśtawkę z możliwością obracania w okół osi i gumowymi, pompowanymi siedziskami jak piłka także można na nich podskakiwać.Byłem zachwycony.Miała fantazyjny kształt i można ją było postawić nawet w domu.
I stało,jak grom z jasnego nieba. Gdy moja żona zobaczyła nowy nabytek to wpadła w istny szał.Jakby ją osa,ba, cały rój os ugryzł w to miejsce gdzie się zazwyczaj siedzi.
Z pianą na ustach wykrzyczała co ja kupiłem i że ona nie będzie na tym czymś z dzieckiem się bawić bo to się do niczego nie nadaje.Aż mi ręce opadły.Ta kobieta szuka awantury i to jeszcze w tym tygodniu!Naprawdę nie wiem o co jej chodziło.Chyba zupa była za słona.Już miałem jej powiedzieć,że jak ją pobujam,to się jej wszystkie huśtawki spodobają!Na szczęście przyszedł kuzyn i zażegnał zarzewie awantury.
Kuzyn przyszedł się poradzić co ma zrobić ,bo ma kredyt do spłacenia i zalega z ratami.Podsunąłem mu pewne rozwiązanie;żeby porozumiał się z bankiem celem redukcji długu bo jest taka możliwość,a wiem o tym bo wiem w jakim banku brał pożyczkę i wiem ,że było to bardzo korzystne oprocentowanie,zresztą każdy może to tutaj sprawdzić.





sobota, 14 lipca 2012

   Gdy ja już nie daję rady to z odsieczą przychodzi mi żona. W sposób bardziej zdecydowany przystępuje do tradycyjnego wyzwania. Zazwyczaj to następuje po moim rozpaczliwym wołaniu - kobieto weź tego gremlina bo ja się chyba zaraz sklonuję ! - i w tedy się dopiero zaczyna !
   Najpierw trzeba ułożyć malutką w pozycji horyzontalnej z ukierunkowaniem na transfer pożywienia, następnie doprowadzić do rozwarcia aparatu gębowego,co nie jest takie łatwe.
    I najważniejsze; trzeba się wykazać umiejętnościami snajperskimi i szybkością mangusty. można to porównać do dłubania w nosie na galopującym jeżu. Nigdy nie wiadomo w co się palcem trafi.
   Po tej operacji żywieniowej malutka wygląda jakby ktoś namalował obraz za pomocą strzykawki z pięciu metrów. A żona jak po powrocie z zawodów paintbulla. W tedy ja kwituję to stwierdzenien,że chyba trzeba będzie zatrudnić kogoś kto nie narobi tyle bałaganu i fachowo zna się na właściwej diecie a raczej jej stosowaniu.

piątek, 13 lipca 2012

   No i w końcu jest weekend. To chyba najpiękniejsza chwila gdy wychodzi się z pracy. Nawet mi nie przeszkadza że dzisiaj jest trzynasty.

czwartek, 12 lipca 2012

Ten pierwszy raz...

Nareszcie udało się. A ile było emocji... Ale w końcu mam własnego! A tym samym wolność wypowiedzi i nikt  nie będzie mi przerywał ,bo w domu to ja w zasadzie tylko słucham. Muszę przyznać że bardzo mi na tym zależało dlatego tak to przeżywam. Wypaliłem tygodniowy przydział papierosów, drzwi od lodówki były więcej otwarte niż zamknięte.Stwierdzenie żony "jak ty dużo jesz" niemalże podcięło nogi krzesłu na którym siedziałem Nawet mi nie przeszkadza że zginęły wszystkie kanały w telewizorze. Żonie mniej. Przynajmniej pójdzie wcześniej spać. Z  nabytym lękiem oglądam  się za siebie czy przypadkiem nie usłyszę dobrze mi znane sssssss. Na ten pierwszy raz jestem wstanie poświęcić nawet pół nocy. Z reguły to kładę się spać w kiedy mylę pilota z telefonem. Ale nie tym razem! Niech żyje wolność! Nie wiem kiedy uda mi się ponownie opanować kompa , bo oblężenie jest często długotrwałe i każda próba zmiany właściciela myszy kończy mi się siniakami,więc muszę sobie poużywać do bólu. Z wrażenia zaschło mi w gardle, muszę się napić. Jakieś dziwne to mleko . Miało być słodkie...Drugą połowę nocy chyba też nie prześpię ale zupełnie z innej przyczyny...


<